Dlaczego kilometr i dlaczego trzynasty?
Cierpliwości! Żeby się dowiedzieć, trzeba doczytać ten tekst do (nienajprostszej wbrew pozorom) puenty.
Żyjemy nie gdzieś na Ścianie Wschodniej – z całą i niekłamaną sympatią do i dumą z tego , publicystycznego określenia:
my żyjemy na najdalszym wschodnim krańcu Unii Europejskiej.
Unii, z tymi wszystkimi Paryżami, Londynami, Wenecjami, Barcelonami i nawet z Berlinem, o Warszawie nie wspominając.
Jesteśmy - wszyscy: wychowankowie, pracownicy i księża, obywatelami Unii, z wszelkimi tego konsekwencjami, tak obowiązkami, jak i przywilejami.
13 kilometrów za nami jest granica z Białorusią i inny (bez taniego wartościowania) świat.
4 lata temu przekonał się o tym jeden z naszych wychowanków, który – jak to młody, a zbuntowany człowiek, postanowił oddalić się z Ośrodka.
Żeby było jasne: u nas nie ma żadnych cel, krat, drutów kolczastych.
Jedyne, co zatrzymuje u nas wychowanków, jest ich wolna wola.
Chcesz – jesteś w Różanymstoku, nie chcesz – czeka na ciebie Państwo, z całą swoją, że tak to ujmę - ofertą.
No więc, jak napisałem, młodzian ów postanowił skorzystać z rozwiązania alternatywnego, i tu ewidentnie objawiła się opieka, jaką nad naszym Ośrodkiem, a wychowankami w szczególności, roztacza św. Jan Bosko:
uciekinier został zatrzymany i odstawiony do Ośrodka przez patrol Straży Granicznej.
Bo mu się z tego zachłyśnięcia swobodą, strony świata pomyliły i nieświadomie próbował się przedostać… na Białoruś.
Pewnie by się zdziwił, gdyby to nie nasza Straż Graniczna, a białoruscy wojskowi trafili na jego ślady i zainteresowali się przyczynami, dla których narusza granicę, jak to się kiedyś mówiło, między dwoma systemami.
Dlatego dziękując naszemu świętemu patronowi, za codzienną opiekę sprawowaną nad nami z nieba, nie zapominamy o wdzięczności dla naszych strażników granicznych, za ich czuwanie nad nami tu, czyli na ziemi.