rozanystok rozanystok
547
BLOG

Paragrafy, czy empatia?

rozanystok rozanystok Rozmaitości Obserwuj notkę 11

Ten wpis jest i miał być od początku poświęcony naszemu gospodarstwu. I naszym koniom.
 
Nie piszę stadzie, czy stadninie, ale koniom właśnie, bo u nas , w Różanymstoku traktujemy nasze zwierzęta – a co tam, możecie się śmiać: traktujemy indywidualnie.
 
Bo choć żyją w stadzie, to są to pojedyncze istoty – każda inna, ale każda w swej odmienności ciekawa i - tak, tak! - inspirująca.
 
Mają różny wiek, temperament, nawet nawyki. Mają też oczywiście imiona, na dźwięk których żywo reagują: Arktyka, Antarktyda, Bryza, Brewka, Bursztyn, Gajka...
 
I pewnie te nasze konie niedługo dokładniej opiszemy.
 
Ale życie, które (jak to u nas na wschodzie) toczy się innym, to znaczy wolniejszym, co nie znaczy spokojniejszym rytmem, przyniosło wydarzenia, które zmieniły nieco rozłożenie akcentów w pisanym na gorąco tekście.
 
W piątek, w porannych  Sygnałach dnia (widzicie, my słuchamy różnych radiostacji – czasem też Programu Pierwszego Polskiego Radia) miała miejsce ciekawa rozmowa na temat dopiero co uchwalonej w trybie, nazwijmy to tak –  kampanijnym, noweli „Ustawy o ochronie zwierząt”.
 
Gość programu, z fundacji mającej na celu walkę o prawa zwierząt, zapytany o największy plus tej nowelizacji, na pierwszym miejscu wymienił  zwiększenie kar,  również finansowych, za znęcanie się nad zwierzętami,
 
A za największy minus uznał  niepowołanie nowego urzędu,  który by kontrolował, jak traktowane są czworonogi.
 
I wtedy pomyślałem, jak różnie można pojmować sens obecności w naszym życiu zwierząt.
 
To nie tak, że zakonnicy są przeciwni istnieniu jakichkolwiek kar – wszak modlimy się codziennie także i takimi słowami:
 
Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze.
 
Ale pokładanie nadziei w uchwalaniu często (realia, realia!) martwych, nigdy nieegzekwowanych przepisów, jest łatwiejsze, niż codzienna, żmudna praca wychowawcza.
 
A oczekiwanie, że kolejny urząd, z tymi wszystkimi etatami, samochodami służbowymi, kartami kredytowymi, służbowymi komórkami, wyjazdami na międzynarodowe kongresy, spotkania, narady itd. itp. ulży doli zwierząt jest albo naiwne albo wręcz przeciwnie – wyrachowane.
 
W Różanymstoku nie patrzymy na zwierzęta poprzez zimną, medialną kliszę pod tytułem  prawa.
 
My po prostu widzimy ich potrzeby i oczekiwania.
 
Bo w relacjach ze zwierzętami, tak jak z ludźmi, wielką rolę odgrywają emocje.
I dlatego tak ważne jest, by w swym postępowaniu odczytywać te ich potrzeby i oczekiwania, a nie odfajkowywać na czekliście zgodność z poszczególnymi paragrafami.
 
Wspomniałem, że czas płynie u nas wolniej – no, bo gdy się go mierzy miarą  „od pierwszego do drugiego pokosu”, jak czyni to nasz ksiądz Marek, opiekun całego gospodarstwa, to trwa to inaczej, niż „od jednej coffee break do drugiej”, prawda? :-)
 
A w tym mokrym, jak w całej Polsce, roku, pierwszy pokos był wspaniały, ale o drugi ks. Marek się jeszcze kilkanaście dni temu martwił. 
 
Część pójdzie na kiszonkę, powiedział  – no cóż, i tak bywa.
 
A mamy tych łąk 9,5 hektara – pięknych, podlaskich łąk ze wspaniałą trawą i jeszcze 5 hektarów dzierżawimy.
 
Bo 20 koni musi mieć zapewnione jedzenie.
 
Tego od nas, swoich opiekunów oczekują.
 
Mamy też 6 hektarów ziemi ornej, a na niej, oczywiście – owies!
 
A w przyszłym roku zastosujemy płodozmian.
 
Nasi wychowankowie pomagają przy sianie – nawet żartują, że można przerzucając siano „przypakować” – bo to jest naprawdę wysiłek fizyczny, taka naturalna siłownia.
 
Nasze konie mieszkają w wygodnych boksach – zrobili je półtora roku temu nasi chłopcy.
 
Bo konie potrzebują ciepłego, suchego schronienia.
 
Nie muszę dodawać, że to chłopcy utrzymują stajnię i konie w czystości. Nawet ci, którzy nie jeżdżą konno. I chętnych do tej pracy zawsze jest więcej, niż potrzeba.
 
Wspominałem o emocjach: a tak, najłatwiej je dostrzec, gdy wyźrebi się klacz , jak to miało miejsce w przypadku wspomnianej Gajki.
 
Nasze prababcie mawiały, że poród jest jak wojna – nie wiadomo, kiedy się zacznie i nie wiadomo, jak się skończy  i to powiedzenie dotyczy też zwierząt.
 
Wielodniowe obserwowanie Gajki, która przecież nie mogła powiedzieć  jak się czuje, kilkunastogodzinne czuwanie przy niej gdy wydawało się, że już, już za chwilę  nieporadny, śmieszny źrebak, taki kanciasty w swojej budowie i ruchach, pojawi się w stajni.
 
Który zanim osiągnie kiedyś tych 600 kg, długo jeszcze będzie potrzebował opieki.
 
Nasze dryblasy potrafią być wtedy zaskakująco troskliwe i delikatne.
 
I niech mi teraz ktoś powie, że paragrafy mają większą siłę, niż empatia?
 
 
 
 
 

rozanystok
O mnie rozanystok

DUCHOWI SYNOWIE ŚW. JANA BOSKO - OJCA I NAUCZYCIELA MŁODZIEŻY

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości