Próba.
Próba.
rozanystok rozanystok
386
BLOG

Krzyk teatralny.

rozanystok rozanystok Kultura Obserwuj notkę 12
Do Łukasza, znanego w świecie zawodowego break-dance jako BBoy Dep One podchodzi nastolatek z Litwy, którego pamiętam z ubiegłego roku:
 
był uczestnikiem prowadzonych przez Łukasza i jego kolegę Konrada warsztatów break-dance i to uczestnikiem nie na niby, bo chłopak gra w kosza a koszykarze (szczególnie ci niżsi) są fizycznie bardzo sprawni, tym bardziej, że koszykówka to na Litwie coś w rodzaju religii.
 
Przywitali się jak dobrzy znajomi, porozmawiali, pośmiali się.
 
Sądziłem, że chłopak chce kontynuować zgłębianie tajników break-dance, ale Łukasz wyprowadził mnie z błędu: młody Litwin tym razem zapisał się na warsztaty teatralne.
 
No tak – magia teatru, pomyślałem. Można wcielić się w rolę kogoś innego, popatrzeć na tłum widzów z wysokości sceny, przeżyć tę swoją chwilę wielkości, prawie jak na sportowej arenie, ale jednak inaczej.
 
Warsztaty prowadzone są przez trzech młodych mężczyzn, którzy dosłownie wyciskają z młodzieży siódme poty, bo zajęcia są prowadzone w sposób bardzo, bardzo ekspresyjny, a co za tym idzie – intensywny.
 
Ale żeby było jasne – te siódme poty wyciskają też z siebie prowadzący zajęcia.
 
To się w biznesie management by example nazywa i jest spotykane tak rzadko, jak czterolistna koniczyna.
 
Jest głośno, jest dynamicznie, tupot bosych stóp po deskach sceny jest słyszalny na całej sali teatralnej. Słychać też czasem krzyk chóralny albo solowy:
 
grupa pracuje nad przygotowaniem kilku nie tyle teatralnych etiud, co – pozostanę przy bliskiej mi terminologii muzycznej – miniatur. Zadanie trudne, bo oprócz Polaków są oczywiście Litwini i Brytyjczycy, toteż wskazówki reżyserów wypowiadane są symultanicznie po polsku i angielsku, choć objaśniający gest lub poza czy mimika  pełnią tu role wcale nie  drugorzędne.
 
Myśląc o teatrze mamy zwykle przed oczami przystojnych mężczyzn i atrakcyjne kobiety, które wcielają się w wymyślone przez autorów i zaaranżowane przez reżyserów role.
 
W grupie kilkunastu uczestników zajęć są rzeczywiście osoby atrakcyjne, ale są i zupełnie przeciętne, a nawet – proszę wybaczyć szczerość, niezbyt ładne.
 
Co zwraca moją uwagę, to fakt, że role pierwszoplanowe nie są wcale przydzielane tylko tym, nazwijmy rzecz w uproszczeniu – „ładnym” – tu decyduje wypadkowa predyspozycji i dopasowanie do wymagań danej roli.
 
Ale ja chcę napisać o naszym wychowanku, który ewidentnie wyłamał się z szablonu „sprawnościowego”- no wiecie Państwo: monocykle, żonglerka, chodzenie po linie itp. i postanowił sprawdzić się „na odcinku teatralnym”.

Chłopak jest z Warszawy, a właściwie z jej praskich kiedyś przedmieść.
 
Dumny jest z tej swojej warszawskości, podkreśla wielopokoleniowość swojej licznej rodziny, która w postaci cioć, wujków, kuzynów zamieszkuje od przedwojny dość zwarcie część Wawra.
 
Zapytany parę miesięcy temu przeze mnie o wrażenia z Różanegostoku (ech, te banalne pytania – to mnie kiedyś zgubi) wypalił mi prosto z mostu w trzech słowach: „wiocha jak wiocha!”.
 
Chce w Różanymstoku skończyć gimnazjum i po powrocie do domu – spróbować zrobić maturę.
 
Ale dziś jest na scenie i w jednej z miniatur,  gra w międzynarodowym towarzystwie całkiem istotny epizod (bo miniatury mają to do siebie, że składają się z epizodów).
 
I, mówiąc po warszawsku, nie pęka.
 
A teraz będzie po hollywoodzku, czyli z happy endem:
Próby (jak to próby) szły różnie, pot jak wspomniałem się lał, bez krwi się na szczęście obyło, a łzy – chyba tylko te szczęścia, bo finał udał się pysznie:
 
Festiwalowej publiczności wcale nie przeszkadzało, że w trakcie spektaklu Litwini zaczynali nagle śpiewać litewską pieśń, dojmującą choć przecież niezrozumiałą, że kwestie wypowiadane przez Brytyjczyków wybrzmiały po angielsku, bo przecież  gest, mimika, tytułowy krzyk  były dla wszystkich wspólne.
 
Kiedy tak przyglądałem się przebiegowi przygotowywania spektaklu i finalnej prezentacji, przyszło mi do głowy, że aktorzy Teatru Krzyk z Maszewa pokazali się (już po raz trzeci rzędu) jako utalentowani nauczyciele, a może i nawet – wychowawcy.
 
I kto by pomyślał?

  

Zobacz galerię zdjęć:

Reżyser tłumaczy...
Reżyser tłumaczy... Premiera :-) Jest i nasz warszawiak :-) Gramy!
rozanystok
O mnie rozanystok

DUCHOWI SYNOWIE ŚW. JANA BOSKO - OJCA I NAUCZYCIELA MŁODZIEŻY

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura